Podejrzane zakątki, ciemne uliczki, ledwo stojące domy.

Usmiechneła sie do niej i odeszła. Usiadłą przy Migtoxie. Dziecko wesoło gawożyło.

Chłopak mamrotał coś niewyraźnie przez sen..czasami przewracając sie z boku na bok. Czarne włosy opadły mu nonszelancko na twarz.

Zanim weszła do sieni, tam już było czuć jej woń dymu papierosowego, a gdyby się przysłuchać, można by też usłyszeć też ciche nucenie. W wejściu pojawiła się wysoka brunetka, która właśnie poprawiała swoje bandaże na dłoniach, z którymi nigdy się z nimi nie rozstawała. Wyrzuciła niedopałek za siebie i odkaszlnęła.
- Siemasz Bakacz - odparła niechętnie i założyła ręce na piersi, po czym kiwnęła głową na starca - panie Camoletti.
Stary Acke by ją wyśmiał gdyby mu powiedziała, że pomaga ludziom z Dalmo. Ale czego się nie robi dla przetrwania? No i szczerze mówiąc, nudziło jej się ostatnio, a ''mały'' wjazd do burdelu dobrze jej zrobi. Ruth dopiero teraz zauważyła blondynkę.
- Ty musisz być Sandra - powiedziała i spojrzała na nią badawczo, a na jej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu - im szybciej to załatwimy tym lepiej, ruszamy w drogę?

Spojrzała na Migtoxa , wygladał jak takie duże dziecko, prawie jak te które trzymała na rękach . Dziecko złapało ją za włosy a ona melodyjnie zaśmiała się.

Calipse obserwowała wszystko mętnym wzrokiem Szzzz cholera! Kiedy to się skonczy, jak tak dalej pójdzie będzie musiała gdzieś zwymiotować.
Żeby nie myśleć o tym, jak to bardzo jest jej niedobrze zaczęła się zastanawiać, co tak nie strawnego zjadła!

Camoletti wskazał ręką przybyłą dziewczynę.
-Egge, to Ruth, pomoże ci w wyprawie.
Sandra przyjrzała się przybyłej Ruth. Miała postawę wojowniczki, jej dłonie wyglądały na niezwykle wytrzymałe, nie wspominając już o nogach. Sandra uśmiechnęła sie ukazując lekko zaostrzone ząbki. Za każdym razem, kiedy przejechała po nich językiem, przypominało jej to o silnej więzi z deamonem - białym tygrysem bengalskim Santiago. Spojrzała na Camolettiego.
-rozumiem, że ludzie pokroju Bakacza też gdzieś tam będą.?
-w piwnicach, w których przechowują potrzebne środki są miniaturowe okienka z kratami, niemożliwe do pokonania, ale doskonałe, jeżeli je wykorzystać jako transfer do przenoszenia zapasów.
Sandra parsknęła śmiechem, ale zaraz się opanowała. Małe okienka okrzyknięte mianem doskonałego transferu rozbawiły ją. Machnęła głową i spojrzała przed siebie.
-no dobrze. To nie traćmy czasu.
Żałowała tylko, że Amigo nie może tej misji spełniać razem z nią.

W jej głowie nadal panowała pustka. Wiedziała jednak, że miecz więc powinien być gdzieś w wiosce. Wstała więc i otrzepała długi, czarny płaszcz ze zbędnego kurzu. Ruszyła w stronę wyjścia. Zatrzymała się jednak w przedsionku, gdy zobaczyła niedawno poznaną Sandrę. Najpierw jednak przytknęła dwa palce do mostka i ukłoniła się z szacunkiem staruszkowi, który zdawał się być kimś ważnym. Potem dopiero spojrzała na blondynkę i uśmiechnęła się blado.
- Potrzebujecie pomocy?
Nie zamierzała siedzieć tu z założonymi rękami. Nie lubiła pesymistycznych myśli, które napływały do jej umysłu za każdym razem, kiedy znajdowała się w dziwnej sytuacji.

Sandra spojrzała na Ruth i przegryzła wargi. w jednej chwili zdecydowała, że tak będzie lepiej, raźniej, z drugiej mogą być bardziej zauważalne.
-Ayashia.
Chciała odmówić, ale tylko odwróciła i wyszła z budynku hali z dwoma kompanami.

[burdel.]

[burdel]

(ale to dziwnie brzmi - idziemy do burdelu XD)

[burdel]

(Będzie fajosko ! XD)

Obudził się w tym samym momencie kiedy trzy (oczywiście urodziwe) kobiety opuściły zniszczoną - na pewno niegdyś piękną - hale.
Powoli rozejrzał się dookoła i potarł zmęczone, podkrążone oczy.
- Gdzie? Co...? - mruknął niewyraźnie.

-Cześć jak się czujesz? - zapytadła z delikatnym uśmiechem, dziecko na jej dłoniach radośnie sie zasmiało ciągnąc ją za włosy- auć.

- Gdzie...gdzie nasza przewodniczka? - zapytał powoli wstając i lekko się chwiejąc, niczym w jakiejś słabej pantominie.

- Nie mam pojęcia - wzruszyłą ramionami.

- Chyba powinniśmy iść z nimi... - zaproponował niepewnie, zerkając na wesoło gaworzącego bobasa. - Może znajdziemy po drodzę coś dla malucha. - dodał cicho.